Koty - recenzja

Avatar

BrodatyBoardgames

05 lipca 2022

article_image

Koty ponownie atakują nasze stoły. Te słodkie kuleczki pełne radości potrafią być czasami złośliwe, a każdy przedmiot leżący na stole nie może czuć się bezpiecznie gdy są w pobliżu. Ta gra idealnie przedstawia ich charakter, a przy okazji uczy mnożenia, ale do tego zaraz wrócimy. Zapraszamy do recenzji gry „Kotkiem po łapkach” od Naszej Księgarni.

Kocie Sny

Naszym zadaniem jest stworzenie pięknego snu pełnego kotów i wabienie ich do naszych 4 krain. W każdej krainie mogą być maksymalnie 4 karty i będziemy się starali zebrać jak największy mnożnik punktów. Każdy kolor kota ma dwie karty, które dają sumę 9.

Requiem dla kota

W naszej turze będziemy zagrywać kartę kota z ręki i możemy dołożyć ją do naszego snu lub przeciwnika. Możemy położyć ją na nasze puste pole lub na innego kota.

Jeżeli na naszego kota dołożymy taką samą kartę to wtedy koty zawalczą ze sobą i jeden będzie na górze, a drugi na dole. Ten na dole zamieni się w czarną kartę czyli mnożnik punktów razy 2.

Jeżeli położymy kota o takim samym kolorze, ale o innej wartości niż, ten który tam leżał to będziemy je odrzucać i z wierzchu talii zabierzemy 9 do naszego snu.

Walka kociaków

Nasze karty na podobnej zasadzie możemy zagrać na sen przeciwnika i wtedy zaczyna się walka kociaków. Oczywiście przeciwnik nie jest bezbronny i może odpowiedzieć na to taką samą kartą by zblokować nasz atak. Wtedy dobierzemy do 4 kart i możemy znów atakować. Konflikt trwa tak długo jak ktoś nie będzie mógł czegoś zagrać. Przy okazji to nie koniec psikusów. Bo w grze mamy dostępne kruki, które możemy dołożyć przeciwnikowi na jego karty x2. Mają wartość zero co sprawi, że jego kupka mnożników będzie g… warta znaczy się okrągłe zero. Kruka możemy przegonić innym krukiem.

Co do liczenia punktów to staramy się ułożyć kota o najwyższej wartości na górze. Bo punkty liczymy kaskadowo poczynając od górnej karty. Wtedy przydadzą się nasze zdolności matematyczne czyli Koty uczą i bawią jednocześnie. O dziwo najlepszym rozwiązaniem jest to, by nie było tam żadnego, bo wtedy mnożymy 9 na rewersie karty. Chociaż wtedy zawsze ktoś nam może dołożyć to nieprzydatne czarne ptaszysko.

W grze dostępne są też jokery, które mogą być krukiem lub kotem. Przy ich zagraniu decydujemy kim są. Niestety nie możemy wybrać krukokota. Potrafi nam to pomóc w walce i szkoda, że jest ich tak mało.

Czarny Kot

Po pierwszych kilku grach możemy dołożyć też dodatkowe czarne karty. Wprowadzają one taki powiew świeżości i jeszcze bardziej urozmaicają naszą rozgrywkę. Moją ulubioną jest sowa, która całkowicie blokuje atak przeciwnika i przy okazji bierze tego kota na ręka. Turbo mocne. Ćma kradnie dowolnego kota, nietoperz bierze kruka z innego snu gracza i zamienia go na 9. Smok pozbywa się kruków i zamienia się w 9. Teraz to już tylko gram z nimi.

Grafiki na kartach są bardzo ładne tak jak to zawsze bywa w grach Naszej Księgarni. Niektóre nasze kotki mają słodkie mordki, a inne już planują jak przejąć władzę nad światem. Nie wiem czy zauważyliście, ale koty o mniejszej wartości przedstawiają koty nieszczęśliwe i bardzo zrzędliwe. Te uśmiechnięte są bardziej wartościowe.

Rozgrywka na początku wydaje się trochę skomplikowana, ale wcale taka nie jest. Po prostu polecam uważnie przeczytać instrukcję i starać się nie pominąć żadnego fragmentu. Bo tak słyszałem od kolegi sąsiadki z bloku na innym osiedlu, że np. podczas pierwszej gry zapomnieli o przetasowaniu kart odrzuconych jak skończyła się biblioteka. Jednak całe szczęście nam takie sytuacje się nie zdarzają.

Koty to gra pełna negatywnej interakcji i trochę mnie to zaskoczyło. Spodziewałem się raczej radosnego mruczenia, a dostałem lanie po mordkach. Ten atak jest bardzo fajny i na początku mieliśmy problem z przyzwyczajeniem się do tego. Jednak im więcej graliśmy tym bardziej wredni się stawaliśmy. Karty krążyły cały czas w koło i nikt nie mógł być bezpieczne od ataku łapy sprawiedliwości.

Gra pozwala na rozgrywkę od 2 do 7 graczy. W dwie osoby to po prostu szybka wymiana kart i chęć natychmiastowego rewanżu. Mi najlepiej grało się w 4 graczy bo wtedy częściej walczyliśmy i staraliśmy się pilnować osoby, która była bliska zwycięstwa. W koty możemy grać też drużynowo i nasz partner może pomagać nam w obronie. Sumujemy wtedy nasze wyniki i najwięksi kociarze wygrywają.

Po nitce do kłębka czyli podsumowanie

Koty polecam graczom, którzy szukają prostej, szybkiej karcianki z dużą dozą negatywnej interakcji. Jest ona bardziej wymagająca z całej śniącej sagi, ale za to sprawia mi największą frajdę. Walki, w których uczestniczyliśmy potrafiły rujnować związki i przyjaźnie. Wtedy zostawało komuś spanie na kanapie w dużym pokoju i sen o ciepłym wygodnym łóżeczku. Najgorzej jeżeli to miejsce było zajęte przez naszego kota.

Więcej informacji o grze


Komentarze (0)

Zaloguj się , aby móc dodać komentarz do artykułu