ETER - recenzja

Avatar

BrodatyBoardgames

19 lipca 2022

article_image

Woda, wiatr, ogień, ziemia, kółko i krzyżyk… z waszych połączonych mocy powstaje ja… ETER. Zapraszamy was do recenzji szybkiej pojedynkowej gry. 

Eter to tak naprawdę kółko i krzyżyk z lekkimi twistami. Oczywiście nie chodzi mi tu o rodzaj tańca, ale o kilka fajnych mechanizmów, które można dodać to tej starej gry.

Na początku rozgrywki wybieramy frakcję strasznych, szmacianych lalek. Dostajemy też karty o wartości od 1 do 4.

W naszej turze będziemy zagrywać jedną kartę. Cyfra na karcie określi też jej siłę. Cały myk polega na tym, że będziemy mogli przykrywać inne karty tymi o wyższej wartości. Nasze pole bitwy będziemy tworzyć w czasie pojedynku, więc odpowiednie dokładanie kart będzie miało ogromne znaczenie. Choć nadal wygramy jeżeli uda się nam ułożyć linię złożoną z 3 kart. Możemy też poszerzyć nasze horyzonty i grać na kwadracie 4x4, ale wtedy robi się jakoś tak dziwnie i za często dochodzi do remisów.

Eter przyciągnął mnie do siebie kolorową okładką i ładnymi ilustracjami. Kto by też pomyślał, że grając w kółko i krzyżyk będę myślał nad każdym ruchem i szacował co przeciwnik zagrał, a co mu zostało na ręce. Bo wszyscy mamy taką samą pulę kart i doskonale wiemy co zagrał nas przeciwnik.

Gra posiada też kilka urozmaiceń i różnych trybów rozgrywki. Gdybym miał ocenić zwykłą grę to powiedziałbym spoko i ruszył dalej. Jednak tryb iluzji jest po prostu świetny. Czyli kolejny zwrot akcji, w którym zagrywamy jedną kartę i zakrywamy ją naszą iluzją. Przeciwnik będzie mógł spróbować ją przykryć, ale nie będzie wiedział co tam się znajduje. Gdy mu się uda to postępujemy według normalnych zasad. W przypadku porażki traci zagraną kartę, a my śmiejemy się prosto w jego twarz.

Tryb starcia magów polega na tym , że każdy z nas wciela się w jednego władcę elementu i możemy użyć jego specjalnej zdolności raz na walkę. Ogień spala karty, ziemia przykrywa mocniejsze karty, a powietrze i woda przesuwają karty. Są takim fajnym urozmaiceniem i mogą nieźle poprzestawiać sytuacje na polu bitwy. To był chyba mój ulubiony tryb, bo możemy specjalnie „źle” układać karty by nagle skorzystać ze zdolności swojego maga i wygrać potyczkę.

Jest też tryb „Michaela Baya” czyli eksplozje, eksplozje i jeszcze raz eksplozje. Polega on na tym gdy któryś z graczy spowoduje, że zostanie stworzona druga linia na polu bitwy to dochodzi do eksplozji i będzie można usunąć kilka kart lub cofnąć na rękę. Spoko, ale nie urwał mi mojej tylnej części ciała.

Gdyby jeszcze było nam mało kółka i krzyżyk w tej grze to możemy zagrać tryb turniejowy. Teraz, po każdej wygranej będziemy zaznaczać naszymi żetonami, w którym miejscu wygraliśmy by ponownie stworzyć linie na specjalnej planszy. Znowu dążymy do tego samego, ale musimy przebyć dłuższą drogą.

Podsumowanie

To czy warto zaznaczyć kółkiem w kalendarzu premierę tej gry czy może lepiej postawić na niej krzyżyk? To wszystko zależy od nas naszych oczekiwań od ETERu. Jeżeli szukamy szybkiej gry pojedynkowej z prostymi zasadami i z ciekawymi urozmaiceniami to warto. Jeżeli szukamy czegoś bardziej skomplikowanego to lepiej zatoczyć koło i rozejrzeć się za czymś innym. Mi osobiście Eter przypadł do gustu i wiem, że od czasu do czasu będzie lądował na naszym stole. Poza tym pomyślmy ile kartek zaoszczędzimy grając w tą usprawnioną wersję kółka i krzyżyk.

 


Komentarze (0)

Zaloguj się , aby móc dodać komentarz do artykułu