Circadians: First Light - pierwsze wrażenia
BrodatyBoardgames
17 lutego 2022
Dzielnemu kapitanowi Brodatemu udało się nawiązać kontakt z obcą cywilizacją na jednej z odwiedzonych planet. Jedynie czego od niego chcieli to jego kostek, ale całe szczęście miał ich pod dostatkiem w swoim plecaku.
Sprawdźmy raport z całej wyprawy i jego pierwsze wrażenia z gry Circadians First Light.
Eksploracja
Widoczność była dobra, a wszystkie ikony, symbole, akcje, które możemy wykonać są jak najbardziej przejrzyste. Moim zdaniem grafika w grze nieźle oddaje klimat science fiction. Nastała też rzecz wręcz niemożliwa. W pudełku jest wypraska i mega zaskoczenie… wszystko się mieści i można ładnie ułożyć komponenty gry. Da się? Tym razem nie będę musiał używać moich ulubionych woreczków strunowych.
Rozbudowa bazy
W grze będziemy wysyłać naszych kościanych naukowców i wykonywać różne akcje na planecie. Będziemy zdobywali i wymieniali surowce, rozwijali naszą bazę, handlowali z obcymi, wykuwali nowe przedmioty oraz wiele innych akcji. Liczba możliwości do wykonania jest wręcz kosmiczna tzn. ogromna, przez co czasami możemy poczuć się delikatnie zagubieni. Jednak z pomocą przychodzą nasi bohaterowie.
Kosmiczni śmiałkowie
Na początku gry losujemy swojego bohatera. Każdy z nich posiada jakąś specjalną zdolność i delikatnie nas nakierowuje jakie akcje powinniśmy wykonać. Jak na Brodatego przystało ja wylosowałem kapitana brodacza. Pozwalał mi zdobywać dodatkowe rozwinięcia garażu podczas korzystania z akcji laboratorium. Dawał niezłego boosta na początek gry, jednak później już praktycznie nie używałem jego zdolności. Natomiast inny gracz wylosował Panią kapitan, która pozwalała mu dobrać nową kość, jeżeli posiadał ich pięć lub mniej. Była to dość silna zdolność, która działała przez całą grę. Ciężko mi na ten moment powiedzieć czy balans postaci jest odpowiedni, ale na pewno to zbadam w kolejnych rozgrywkach.
Wydarzenia
W grze bierze udział siedem unikatowych wydarzeń, z kolei ósme zwiastuje ostatnią turę gry. Wpływają one pozytywnie lub negatywnie na przebieg naszej rozgrywki. Mogą oferować nam dodatkowe akcje lub wymagać od nas wydawania dodatkowych zasobów podczas wykonywania pewnych ruchów. W pudełku jest ich, aż 16, więc zapewniają pewne urozmaicenie. Jest dobrze, ale bez szału jak to mówią.
Losowość kości
Na początku tury będziemy rzucać naszymi kośćmi za parawanem, by skryć się przed innymi graczami. Nie martwmy się jednak o losowość, bo czy wypadnie nam 1 czy 6 nie przekreśla akcji jakie możemy wykonać w naszym ruchu. Będzie miało to wpływ jakie surowce będziemy zdobywać lub używać. Niektóre akcje będą jednak zapewniały większe bonusy przy wyższych wynikach kości. Dzięki różnym zdolnościom i usprawnieniom będziemy mogli zmieniać wyniki kości.
Kościani naukowcy
Po rzutach będziemy umieszczać kości na naszej planszy gracza. Następnie wszyscy jednocześnie będziemy odsłaniać wybrane akcje.Poczynając od pierwszego gracza będziemy rozpatrywać po jednej kości zgodnie z kierunkiem ruchów zegara. Użycie pierwszej kości nic nas nie kosztuje, a za kolejne będziemy płacić algami. Jeżeli nas nie będzie stać na opłacanie akcji to kość trafi do kantyny i dostaniemy marne 2 kropelki wody. Jednak koszt musimy opłacić w chwili użycia kości, więc np. z pierwszej kości możemy pozyskać algi i użyć je do kolejnych akcji. Kości umieszczone w garażu pozwolą nam zaplanować naszą turę i akcje jakie będziemy chcieli teoretycznie wykonać. No właśnie, teoretycznie, bo nagle może nas coś lub ktoś nieźle zaskoczyć…
Error
Miałeś już wszystko zaplanowane, gdy nagle taki Michał (zbieżność imion jest przypadkowa) zajmuje ci upragnione pole. Patrzysz na niego z politowaniem, a on patrzy na ciebie ze złowieszczym uśmiechem świadczącym o tym, że dokładnie wiedział co chciałeś zrobić więc przez niego musisz zaplanować wszystko od nowa. Szukasz wtedy alternatywnej strategii i rozwiązań, a inni gracze tylko patrzą na ciebie i na zegarki. Kiedy Ty się pocisz słysząc postękiwania współgraczy czas rozgrywki się wydłuża. W 4 osoby z tłumaczeniem zasad zajęło to wszystko nam 2 godziny lecz na szczęście, ani trochę się nie nudziliśmy.
Rozwój kluczem do sukcesu
Wiele naszych akcji możemy rozwijać zdobywając nowe usprawnienia, a za zbudowane przedmioty zyskujemy pasywne zdolności. Prowadzi to też do powstawania takich małych silniczków i bonusów do wykonywanych akcji.
Łazik
Muszę wspomnieć o łaziku, który będzie się przemieszczał po nowej planecie. Na koniec tury będzie następowała faza zbierania. Im nasz łazik będzie dalej od miejsca startowego tym więcej surowców zyskamy. Na niektórych polach będą też jednorazowe bonusy i kto pierwszy zatrzyma tam swój łazik będzie mógł je zebrać. Na koniec gry, jeżeli dojdziemy nim do jednego z rogów planszy będziemy mogli dostać dodatkowe punkty zwycięstwa w zależności od tego co się znajduje pod punktującym kaflem. Bardzo podoba mi się jego przemieszczanie i daje to niezłą frajdę.
Regrywalność
Nie oceniam na razie regrywalności, ale już po pierwszej rozgrywce wiem, że będzie dobrze. Jest tu dużo zmiennych i strategii, jakie mogą nas poprowadzić do zwycięstwa. Jeszcze nie wiem czy warto iść w karty czy wymianę z obcymi. Choć sami kosmici i dary jakimi nas obdarowują mogły być trochę lepsze.
Podsumowanie raportu
Kolejna gra od Garphill Games, która łączy ze sobą zgrabnie kilka mechanik i umila nam czas. Nie było tu ksenomorfów, blasterów i statków kosmicznych, ale przynajmniej było bezpiecznie i kostkowo. Bałem się tego pierwszego kontaktu z obcymi. Jednak okazało się, że całkiem niepotrzebnie, bo dzięki ich technologii mogłem cały czas się rozwijać. Jedynie co mnie ograniczało to moja zdolność do podejmowania decyzji i działania podczas kryzysu zajętego miejsca. Kapitan Brodaty chętnie jeszcze raz odwiedzi tę obcą planetę i spróbuje inaczej rozwijać swoją bazę by tym razem wygrać. Jednak bardziej ostrzy swoją brodę na Chaos Order, bo gry area control to jest to, co uwielbia najbardziej.
Komentarze (0)