Opinie użytkowników

HKG Gildia
HKG Gildia
Zombi-apokalipsa znów w natarciu

W czwartek, 10 czerwca, miała premierę najnowsza gra z serii o fali umarlaków i starającej się przeżyć ekipie Ocalałych. Co zmieniło się w drugiej odsłonie tego klasycznego tytułu, który ukazał się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Black Monk Games? Na pierwszy rzut oka wydawca – Portal Games, który od kilku lat promuje serię w świecie fantasy oraz si-fi. Ponadto w drugiej edycji czerpano zarówno z poprzednich tytułów, jak i wprowadzono ulepszone rozwiązania względem pierwowzoru z 2012 roku. Nic tylko ruszyć z piłą mechaniczną na zbliżającą się plagę.

Zombicide 2. Edycja to zabawa kooperatywna, w której gracze wcielając się w rolę Ocalałych, mają za zadanie ukończyć 25 scenariuszy odbywających się na modularnej planszy złożonej z kafli miasta. W trakcie rozgrywki jedną z 12 dostępnych postaci gracz może przeszukiwać obszary, aby znaleźć nowe rodzaje broni, poruszać się po planszy lub otworzyć ogień do zbliżających się umarlaków. Wygrane potyczki pozwalają rozwijać prowadzoną postać o nowe umiejętności. Wiąże się to jednak ze zwiększającą się liczbą zombi.

Względem pierwszego sezonu w grze dostaniemy plastikowe Plansze Ocalałych, kolorowe podstawki pod figurki, co pozwala na wybór koloru pod swoją postać, jak i m.in. łatwiejsze dzielenie hord zombie. Zwiększono również szybkość namnażania zombi. Zmianom uległ także wygląd kart ekwipunku, które są teraz czytelniejsze. Wszystkie wspomniane innowacje zostały zaczerpnięte z poprzednich gier serii, ale druga edycja to również coś więcej, niż tylko znane już graczom rozwiązania.

Najważniejszą dla graczy zmianą jest czas przygotowania nowego scenariusza. Teraz trwa około 3 minut. Zostały doprecyzowane zasady odnośnie ataków dystansowych czy bratobójczego ostrzału. Twórcy zadbali o Startowy Żeton Namnażania, który rozwiązał problem strefy, w której pojawiają się pierwsze umarlaki. Zmianom uległy również zasady korzystania z pojazdów służących do przejeżdżania zombie lub Ocalałych, którzy nie dali rady uciec trasy.

Poza zmianami w zasadach, druga edycja posiada dwa razy więcej postaci Ocalałych oraz cztery figurki Abominacji zwiększając poziom trudności oraz dając pole do popisu dla graczy tworzących własne scenariusze. Sama liczba scenariuszy wzrosła z 10 do 25, co daje długie godziny grania przez kolejne tygodnie lub miesiące.

Warto nadmienić, iż w przedsprzedaży na stronie wydawcy można było otrzymać w bonusie mały dodatek wprowadzający postać Dannyego Trejo w trzech odsłonach: Ocalałego, zombie oraz Abominacji. Nie pozostaje więc nic innego, jak słynnym Maczetom zmierzyć się z zombi-apokalipsą.
16 sierpnia 2021, 10:44
HKG Gildia
HKG Gildia
Po dekadzie duże, znaczy lepsze

Minęło już 10 lat, odkąd w Polsce nakładem wydawnictwa Rebel pojawiła się mała karcianka zamknięta w metalowej puszcze – Dobble. Gra imprezowa skierowana do młodszych dzieci posiadała 55 okrągłych kart z 8 różnej wielkości symbolami każda. Zadanie graczy było proste: znajdź symbol łączący twoją kartę z kartą przeciwnika. Co ważne, każda karta miała jeden symbol wspólny z inną kartą. Prosta mechanika zrodziła 5 różnych rozgrywek, od podbierania sobie kart, po zrzucanie się ze wszystkich posiadanych krążków. Do tego wszystkiego metalowa puszka idealnie sprawdzała się jako zabezpieczenie gry przy transporcie, w czasie m.in. biwaków z dziećmi.

Dobble autorstwa Denisa Blanchot, Guillaumera Gille-Naves i Igora Polouchine stała się na tyle popularna i uniwersalna, że doczekała się kilku graficznych odsłon. Na stoły wjechały m.in. Dobble Star Wars, karty z wizerunkami bohaterów filmu animowanego „Gdzie jest Dory?”, wersje kart ze zwierzakami, cyframi, karty dla młodszych dzieci zawierające tylko 6 większych obrazków czy specjalnie pokryte lakierem karty na plażę. W minionych latach na kartach Dobble gościli bohaterowie z uniwersum Harrego Pottera czy Krainy Lodu 2. Tematycznie gra nie posiada ograniczeń, a wzrost popularności tylko zachęca do pojawiania się kolejnych puszek.

Dziesięć lat od pojawienia się pierwszej edycji gry oraz jej kilku wersji graficznych na podłodze można rozłożyć… ponownie pierwszą edycję, z tą różnicą, że karty wykonane zostały z PVC i mają 45 centymetrów średnicy. Dobble XXL posiada 20 wytrzymałych kart zaprojektowanych z myślą o aktywnej zabawie w szkole czy na podwórku. Tym razem graczom zaproponowano cztery tryby gry wykorzystujące duże karty, co jednak nie ogranicza pomysłów właścicieli. – W trakcie zbiórki z naszymi najmłodszymi członkami ZHP wykorzystaliśmy karty Dobble XXL na dwa sposoby – wspomina Wiktor Kozub, przyboczny 13 Jaworznickiej Gromady Zuchowej „Szczwane Szopy”. – Najpierw zuchy miały za zadanie przedostać się na drugą stronę ruchomych piasków, poruszając się po „bezpiecznych wysepkach”. Drugą zabawą było jak najszybsze przejście labiryntu. Karty są na tyle trwałe, że dzieci skacząc po nich w butach, nie zdołały ich uszkodzić – dodaje druh Wiktor.

Rok 2021 przyniósł ze sobą nie tylko wersję XXL, ale także kilka nowych graficznych wersji gry. Już teraz w sklepach można kupić Dobble Psi Patrol, Minionki czy Kicia Kocia. Na dniach ukaże się kolejna wersja – tym razem z bohaterami studia Pixar.

Jak widać, ta imprezowa karcianka jeszcze długo nie zniknie ze stołów.
16 sierpnia 2021, 10:43
HKG Gildia
HKG Gildia
Pora zebrać drużynę

„Powiedz przyjacielu i wejdź” – tak głosił napis nad drzwiami do Morii… tylko, że w karcianej grze fantasy autorstwa Ramy’ego Badie słowo „przyjaciel” nie występuje. Jeden z najnowszych tytułów, który ukazał się na polskim rynku pod koniec kwietnia za sprawą gdańskiego wydawnictwa Rebel, jest wypełniony po brzegi negatywną interakcją. Chociaż nie jest to żelazna zasada.

To ja go tnę! osadzona jest w świecie fantasy, a każdy z graczy losując jedną z kart przywódców, stara się pokierować swoją drużyną tak, aby ubić trzy wymagane do zwycięstwa potwory. Nie jest to jednak jedyny sposób na zakończenie gry. Drugi polega na skompletowaniu drużyny składającej się z sześciu różnych klas bohaterów. Do pomocy w obu przedsięwzięciach gracze mają zarówno karty potężnych czarów, modyfikatorów dających lub odbierających punkty rzutu kośćmi, jak i zdolności specjalne bohaterów.

Ale od czego zacząć?

Sama rozgrywka podzielona jest na tury, w których każdy z graczy ma do wykorzystania trzy punkty akcji, spośród których można m.in. dobrać kartę, zagrać kartę bohatera z próbą użycia jego zdolności czy podjąć próbę ataku na jednego z trzech odsłoniętych potworów. Tutaj należy jedynie pamiętać o konieczności spełnienia warunków do ataku, czyli posiadaniu odpowiedniej ilości bohaterów lub konkretnych klas postaci. Na każdej z kart potworów przedstawiono zarówno liczbę oczek, wyrzuconych za pomocą dwóch kości, potrzebnych do pokonania bossa, jak i liczbę poniżej której następuje kontratak.

To ja go tnę! jest grą, gdzie losowość jest bardzo zauważalna. Rzuty kośćmi stosuje się zarówno do pokonania potworów, jak i użycia zdolności bohaterów. Na szczęście dzięki kartom-modyfikatorom można pomóc swojemu szczęściu. I tutaj, tuż obok zdolności pozwalających zabić lub ukraść bohaterów innym graczom, pojawia się najbardziej widoczna negatywna interakcja. Każdy z graczy może rzucić kartę-modyfikator, aby obniżyć lub podwyższyć dowolny rzut kośćmi w grze. Dodatkowo autor umieścił w grze karty-wyzwania, które wymuszają na graczu chcącym zagrać kartę bohatera, przedmiotu lub magii stoczenie pojedynku na rzuty kośćmi.

Czy zatem negatywna interakcja jest niezbędna w grze? Nie. Można skupić się na dociąganiu kart, kompletowaniu drużyny i szybkim rozprawieniu się z potworami. Jest to jednak rozwiązanie dla rozgrywki z młodszymi dziećmi, bo choć na pudełku widnieje sugerowany wiek 10+, to grafiki idealnie przyciągają również młodszych graczy, którzy będą się cieszyć z nawiązujących do świata popkultury zabawnych ilustracji lub nazw, np.: Kapitan Hak lub Szurikot wyjęty żywcem z mangi Naruto.
16 sierpnia 2021, 10:40
HKG Gildia
HKG Gildia
Walka o władzę

Rubież. Postapokaliptyczny świat, który zastąpił znaną wszystkim codzienność po tym, jak grupa badaczy otworzyła bramę do Bezmiaru z drzemiącymi weń pokładami Ciemności. W efekcie, niewzruszona na nuklearne eksplozje wielokształtna masa demonów zalała Ziemię. Ludzkość przetrwała, tworząc klany, lecz zwycięzcami w tej wojnie zostali okultyści, którzy nazwali siebie Ebionitami, a ich przywódca ogłosił się Pierwszym Cesarzem. Tak rozpoczęła się budowa Nowego Ładu na Ziemi, w efekcie czego jedynym państwem w Rubieżach pozostał Dominat – moloch budzący grozę w sercach wolnych ludzi.

Tak w skrócie można przedstawić świat, w którym została osadzona taktyczna gra karciana Elekt gdańskiego wydawnictwa What The Frog. Gra jest utrzymana w stylistyce dark fantasy i przeznaczona dla od 2 do 4 osób. Gracze wcielają się w pretendentów do mrocznego tronu z powodu zbliżającej się śmierci cesarza. Ich zadaniem będzie zdobycie wymaganej liczby Tytułów, a wszystko poprzez sprawne zarządzanie kartami na ręce, tworzenie udanych kombinacji i sporej dawce negatywnej interakcji.

Strefy
Obszar gry składa się z trzech stref: misji, wpływów i dworu, a sama rozgrywka zamknięta została w czterech fazach. Podczas pierwszej gracze będą rekrutować nowe jednostki, które, wraz ze znajdującymi się na ręce kartami, można rozdysponować do stref w fazie przydziału. Najwięcej emocji można znaleźć w fazie konfrontacji, kiedy to gracze będą toczyć boje, porównując liczbę posiadanych atrybutów w danej strefie, i dokonywać licznych akcji zaburzających taktykę przeciwnika. To tutaj mogą pojawić się nietrwałe sojusze w grze 3- i 4-osobowej, które jednak bardzo szybko ulegają rozpadowi w przypadku zbliżenia się jednego z graczy do celu gry. W ostatniej fazie następuje m.in. przekazanie Berła pierwszego gracza, odkrycie nowych kart w strefach i powrót pozostałych w grze jednostek na rękę.

Co do podstawki?

Elekt, autorstwa Krzysztofa Głośnickiego i z ilustracjami Katarzyny Malinowskiej, został z powodzeniem ufundowany podczas zbiórki crowdfundingowej w 2018 roku i doczekał się już 6 dodatków oraz jednego minidodatku, które łącznie powiększają grę o 124 karty i dodają kilka ciekawych rozwiązań do rozgrywki. Wydawnictwo What The Frog zadbało również o klimat podczas rozgrywki, wydając album Echo Światów z muzyką do gry podczas zbiórki przeprowadzonej na własnej stronie internetowej (whatthefrog.pl). Na wspomnianej stronie można również znaleźć wideo-instrukcję prezentującą, w jaki sposób szybko rozpocząć rozgrywkę w Elekta.

Obecnie poza Elektem w stajni wydawnictwa pojawiło się polskie wydanie strategicznej gry planszowej Tsukuyumi Full Moon Down, w której na modułowej planszy gracze będą starali się podbić i utrzymać jak największą liczbę obszarów, wykorzystując do tego asymetryczne frakcje.

W oczekiwaniu na własne Tsukuyumi można stoczyć szybką walkę o władzę nad Dominatem.
16 sierpnia 2021, 10:38
HKG Gildia
HKG Gildia
Lekka karcianka… od Awaken Realms?

Tak, to możliwe. Wrocławskie wydawnictwo Awaken Realms kojarzone jest przede wszystkim z tytułami dla zaawansowanych graczy, które są przepełnione wysokiej klasy figurkami i fundują się w milionach złotych. Można tutaj wspomnieć chociażby cieszący się ogromną popularnością Nemesis, który ufundował się w lutym 2018 roku, zbierając ponad 16 milionów złotych. Mając to wszystko na uwadze, może dziwić fakt pojawienia się małej gry karcianej dla początkujących graczy spod marki AR. I tu na scenę wchodzi Awaken Realms Lite, czyli młodszy brat Awaken Realms zajmujący się wydawaniem „lżejszych” gier, choć jak sami podkreślają, nie zabraknie tytułów z mocnym motywem dla wymagających entuzjastów.

Miodek jest właśnie taką lekką karcianką dla młodszych, jak i mniej zaawansowanych graczy. Idealnie sprawdzi się również w przypadkach, gdy nie dysponujemy dużą ilością czasu. Ale czy się spodoba? Wizualnie nawet przed pierwszą rozgrywką.

To prawda – mocną stroną gry Kamila Cieśli są ilustracje Dagmary Gąski, od realistycznie wyglądających pszczół, po detale, grę świateł i barw plastrów miodu i kwiatów na łące. Jednak nie tylko grafika cieszy przy rozgrywce.

Gra jest przeznaczona dla od 2 do 6 graczy w wieku 6+, a czas potrzebny do rozegrania partii to 15 minut. Siadając do Miodku, nie uświadczymy negatywnej interakcji, a jedynie małego wyścigu przy korzystaniu z zasad dla zaawansowanych, ale zacznijmy od początku. W swojej turze gracz może wykonać jedną z dwóch akcji: zebrać pyłek poprzez dobranie karty z Talii Pyłku i otrzymanie kryształków-pyłków w odpowiednim kolorze, a także wyprodukować miodek, czyli kupić za kryształki jedną z dostępnych Kart Miodku. Bardzo ciekawą mechaniką jest tutaj otrzymywanie przez pozostałych graczy pyłków wskazanych na karcie, którą wcześniej wybrał w swojej turze aktywny gracz. Gra kończy się w momencie, gdy zostanie odkryta ostatnia karta z Talii Miodku. W trybie zaawansowanym wylosowane karty Uli mogą zawierać dodatkowe warunki zwycięstwa.

Siadając do Miodku, gracze nie doświadczą skomplikowanej strategii, ustępującej pola na rzecz losowości. Jedynie grając przy większej liczbie osób, zaczynamy zwracać uwagę na to, którą kartę zabrać, ze względu na trafiające do pozostałych graczy kryształki. Jednakże grając w tytuł od Awaken Realms Lite, można się odprężyć przed cięższą rozgrywką w Nemesis, a i sama gra dzięki swoim gabarytom, idealne zmieści się do plecaka na wakacyjny wyjazd.
16 sierpnia 2021, 10:36
HKG Gildia
HKG Gildia
Niemiecki projektant gier planszowych, znany z takich klasyków, jak chociażby Patchwork, Agricola czy niewielkiej, lecz bardzo popularnej karcianki Fasolki, tym razem zabiera nas na wycieczkę do nowojorskiego zoo… a raczej do jego zaprojektowania.

W grze Zoo New York, która ukazała się na polskim rynku za sprawą krakowskiego wydawnictwa Bard Centrum Gier, gracze wcielą się właśnie w projektantów, których zadaniem będzie budowa wybiegów, wprowadzanie nowych gatunków zwierząt, a także opieka nad ich potomstwem. Grę wygra osoba, która jako pierwsza w pełni zabuduje otrzymany teren. Ale wybiegi to nie wszystko, bo jak wiadomo w Zoo nie może zabraknąć również budek z przekąskami czy lunaparkowych atrakcji.

Przed rozpoczęciem gry należy rozdać plansze, które są dwustronne, a dobór stron uzależniony jest od liczby graczy. Jak to ostatnio często bywa, również i w grę Rosenberga można zagrać solo lub – i tutaj mniej spotykana propozycja – w krótszą wersję dla dwóch osób. Oczywiście dwie osoby mogą jak najbardziej zagrać w zwykłą wersję gry. Poza planszami graczy na stole ląduje jeszcze główna plansza z zatokami na płytki wybiegów, które gracze będą pozyskiwać w trakcie rozgrywki, a także pudełko z drewnianymi meplami zwierząt, w tym m.in.: pingwinami, surykatkami czy flamingami.

Rozgrywka składa się z tur, w trakcie których są trzy fazy: ruch słonia, akcji oraz rozmnażania zwierząt. To właśnie drewniany znacznik słonia, którego ruch jest uzależniony od liczby graczy i wyboru aktywnego gracza, będzie wskazywał, które pole jest obecnie aktywne. I tak słoń może zatrzymać się na zatoce z płytką terenu, którą należy wtedy pobrać lub na polu pozyskiwania zwierząt, które zasilą wybiegi graczy. Ostatnia faza jest rozpatrywana, gdy słoń przekroczy pole rozmnażania. Wtedy gracze mogą dodać do maksymalnie dwóch swoich wybiegów, w których posiadają min. dwa zwierzęta, trzecie tego samego gatunku.

Warto jeszcze dodać, że płytki terenu mają określoną liczbę pól i mogą pomieścić właśnie taką liczbę zwierząt. Po jej zapełnieniu gracz otrzymuje płytkę z atrakcją lub budkami gastronomicznymi.

Zoo New York nie jest grą, gdzie doświadczymy negatywnej interakcji lub większej losowości, co przekłada się na dokładne zaplanowanie swoich przyszłych działań. Proste zasady wpisują się idealnie w kategorię gier rodzinnych, zwłaszcza gdy do stołu siadają młodsze dzieci. Dodatkowym plusem jest przyjemna dla oka oprawa graficzna oraz meple zwierząt, zwłaszcza lisy polarne czy flamingi. Sama rozgrywka nie dłuży się, a miłośnicy klasycznego tetrisa powinni być usatysfakcjonowani. Wybierzmy się zatem do Zoo.
16 sierpnia 2021, 10:34
HKG Gildia
HKG Gildia
W 2020 roku mieszkańcy Ziemi opuścili rodzinną planetę, aby wyruszyć w pustkę kosmosu na podbój nowych planet. Niestety, z powodu braku surowców, dalsza podróż nie była możliwa. Aby znaleźć niezbędny do lotu karbon lub paliwo, skierowali się na najbliższą gwiazdę, lecz szczęście nie zawsze dopisuje.

Catan: Gwiezdni Osadnicy bazuje na klasycznej grze Catan autorstwa Klausa Teubera. Tym razem niemiecki projektant gier zabiera nas w kosmos na poszukiwanie zasobów niezbędnych do dalszej ekspansji. Na pierwszy rzut oka gra wydaje się ogromna. Duże, grube pudło, lecz dość lekkie ze względu na mnogość znajdującego się wewnątrz plastiku. Na pewno cieszy fakt posiadania częściowo mobilnej wypraski zapewniającej gotowe tacki podczas gry. Największą popularnością w grze cieszą się duże „statki-matki”, które odpowiadają za ruch rakiet po planszy, ale o tym za chwilę. Oprócz plastikowych elementów i kart, w pudle znajduje się duża, złożona z sześciu puzzli plansza z pustymi otworami na układy planetarne. Gracze w losowy sposób umieszczają układy w otworach i mogą zdecydować, czy grają z widocznymi już planetami, czy dopiero odkrywają je po dotarciu swoją rakietą.

Planety w Catanie są bardzo ważne, gdyż odpowiadają za surowce, jakie można zebrać po wybudowaniu przy nich swojej kolonii lub portu kosmicznego. Na początku tury, w fazie zysku, gracz rzuca dwiema kośćmi i sprawdza, które planety produkują surowce. Pozyskanymi zasobami można handlować w drugiej fazie tury gracza. W tej fazie można również budować nowe rakiety, porty kosmiczne, a także dodatkowe moduły do „statku-matki”. Po handlu i budowie następuje faza lotu i tutaj wchodzi do gry duża plastikowa rakieta.

„Statek-matka” jest przez część społeczności graczy uważany za zbędny gadżet, przez który gra jest droższa. Dla innych jest to po prostu tandeta, jednak przy grze z dziećmi gadżet bardzo przykuwa wzrok, a i niejeden dorosły gracz będzie miał na celu dodać jak najwięcej nowych modułów do statku. Ale wróćmy do lotu. Wewnątrz rakiety znajduje się pięć plastikowych kuleczek: dwie żółte, czerwona, niebieska i czarna. Po postawieniu rakiety w pionie, przy dyszy silnika pojawiają się kulki decydujące o ilości punktów lotu. Jest to zazwyczaj suma dwóch kulek, chyba że pojawiła się czarna kulka, wtedy gracz musi rozpatrzyć spotkanie. Każdy posiadany przez gracza pojazd porusza się o taką samą liczbę oczek.

Odnośnie rakiety najbardziej jednak cieszy możliwość rozbudowy o moduły silnika pozwalające lecieć dalej, ładownie wymagane do sterraformowania lodowych planet, a także działka do walki z kosmicznymi piratami. Ostatecznie i tak wygrywa osoba, która zbierze określoną liczbę punktów.

Catan: Gwiezdni Osadnicy jest lekką pozycją, doskonałą alternatywą zwykłego Catana, dla tych, którzy wolą przestrzeń kosmiczną. Trudność może sprawić przebrnięcie przez instrukcję, ale samo tłumaczenie zasad krok po kroku sprawia, że gra doskonale sprawdza się w gronie rodzinnym i przy młodszych dzieciach.
16 sierpnia 2021, 10:32