Brzdęk! Nie drażnij smoka
Brzdęk! Nie drażnij smoka
Doskonale znacie ten motyw. Bohater dociera do leża potwora… cicho, cichutko, na paluszkach… wszystko idzie zgodnie z planem. Nagle jeden fałszywy ruch, drobna nieostrożność i BRZDĘK! Potwór się budzi, a nasz bohater znajduje się w poważnych tarapatach!
W Brzdęku wcielamy się w podobnych mu włamywaczy, którzy mimo usilnych prób bezszelestnego przemierzania podziemnych korytarzy, niechybnie rozdrażnią wielkiego, czerwonego smoka…
Gier w klimacie fantasy nie brakuje. Zazwyczaj nasi bohaterowie w takich grach prężą muskuły i po pewnym czasie niestraszny im już żaden przeciwnik.
Nie w Brzdęku! Tu wprawdzie też awansujemy bohatera, jednak mechanika tworzenia talii pozwala nam wzbogacać się o coraz to lepsze karty broni, magicznych przedmiotów, towarzyszy i sprytnych trików.
Mimo to, cokolwiek byśmy nie uczynili, nie damy rady stawić czoła smokowi. Przeciwnie, korzystanie z niektórych dobrodziejstw znalezionych w lochach może tylko przyśpieszyć i tak nieuchronne zdenerwowanie przerośniętego gada!
Dzięki temu, Brzdęk! daje graczom kompletnie unikalne doświadczenie gry łotrzykiem. Zastanówcie się, czy kiedykolwiek w innej grze fantasy mieliście sposobność rzeczywiście wczuć się w klimat tej profesji? Owszem, mamy złodziejaszków w prawie każdej grze tego typu, ale czy rzeczywiście sprawia to, że czujecie jakbyście przemykali się w cieniu?
W Brzdęku naprawdę stąpamy powoli i spokojnie, zaciskamy zęby, kiedy spowodujemy niepotrzebny hałas i usłyszymy niski pomruk budzącego się smoka. Ładujemy do plecaka nowe skarby i walczymy z chciwością, która każe nam zejść jeszcze głębiej…
I tu pojawia się kolejna mechanika Brzdęku - kuszenia losu (ang. push your luck). Zazwyczaj mechanizm ten tyczy się konkretnego działania w danej turze: czy rzucę jeszcze raz kostką, czy dobiorę kartę i zaryzykuję utratę wszystkiego, czy zadowolę się tym co mam.
W Brzdęku push your luck ma skalę strategiczną. Zejście w niższe partie lochów to gwarancja uzyskania większego zysku. Pozostaje jednak pytanie, czy mamy tyle pary w nogach, żeby stamtąd zwiać zanim smok zamieni nas w kopcącą się pieczeń? A przecież po lochach kręci się kilku śmiałków, kto wie, czy któryś nie zrobi czegoś głupiego i nie rozdrażni smoka?
Może lepiej chwycić pierwszy lepszy artefakt i bezpiecznie się ulotnić. A może smok wcale tak prędko nie otrząśnie się z objęć Morfeusza, a jakiś inny łotr zawinie skarby, które powinny należeć przecież do mnie?